05. FNT. Dzień 1. Wieszcz zdjęty z pomnika - pisze Magdalena Mach

05. FNT. Dzień 1. Wieszcz zdjęty z pomnika - pisze Magdalena Mach



 

Słowacki świetnym tekściarzem był

 

Tak - nie rozumiałam wszystkiego i wciąż gubiłam wątek. Nie - wcale mi to nie przeszkadzało. Odkryłam w poezji Juliusza Słowackiego muzykę. Rockowo-folkowe wykonanie, aranżacja dźwięków i przestrzeni, tworzyły razem z romantycznym jedenastozgłoskowcem zaskakującą, niezwykle spójną całość, która absorbowała emocje i zmysły, jak w transie. 

Za nami pierwszy spektakl Festiwalu Nowego Teatru 2018. „Beniowski. Ballada bez bohatera” Teatru Nowego w Poznaniu to wcielona w życie jedna z głównych idei spektaklu, polegająca na przekraczaniu granicy pomiędzy starą i nową erą komunikacji w sztuce scenicznej.

Tytuł zdradza już bardzo wiele: „Beniowski. Ballada bez bohatera” - a więc spektakl nawiązujący do formy muzycznej, w którym tytułowy bohater nie pojawia się ani na chwilę. O jego przygodach opowiadają kobiety - recytacją, melorecytacją i śpiewem rockowym, a czasem folkowym, a Słowacki jawi się jako znakomity tekściarz.

Reżyserka Małgorzata Warsicka w Teatrze Nowym w Poznaniu, przy pomocy pięciu młodych aktorek o fantastycznych głosach, wyglądających trochę jak gwiazdy rocka, a trochę jak postacie z filmów fantasy, oraz męskiego bandu, bezceremonialnie zdjęła narodowego wieszcza z pomnika.

„Beniowski. Ballada bez bohatera" wg Juliusza Słowackiego, zrealizowany w Teatrze Nowym w Poznaniu, to współczesny spektakl muzyczny, na granicy quasi musicalu z rockowym pazurem, albo rock opery.

Poemat Słowackiego w połowie opowiada o perypetiach i niesamowitych przygodach polskiego zubożałego szlachcica o wyjątkowo bujnej fantazji, awanturnika i birbanta Maurycego Beniowskiego, który był postacią autentyczną. W połowie jednak poemat wypełniają dygresje na temat sytuacji politycznej i społecznej, czy własnego życia. Reżyserka wyeliminowała tę część dzieła, skupiając się niemal wyłącznie na fabule. Mimo to nawet bardzo uważny i skupiony widz nie jest w stanie prześledzić wszystkich perypetii i scen z życia Beniowskiego, które przedstawiają aktorki - a to z powodu zawiłości tekstu, a to zagłuszających muzycznych wtrętów. Nie kryją zresztą, że do samej postaci Beniowskiego mają stosunek kpiący i korzystają z każdej okazji, by gestami i mimiką podkreślić śmieszność swojego antybohatera.

Ciągłość i konsekwencja fabuły w tym spektaklu to element najmniej istotny. Kiedy przestaniemy się wreszcie zastanawiać jak połączyć tak odległe scenki jak np. okrutnej rzezi kobiet i dzieci oraz palenia haszyszu na dworze Khana, jak logicznie związać wątki o wiedźmach, konfederacji barskiej i Khanie Giraju, dopiero wtedy przejdziemy na inny poziom odbioru tego spektaklu - jako spójnej słowno-muzycznej całości.

Muzyka Karola Nepelskiego jest bogata w nawiązania do słowiańskich źródeł, są tu tajemnicze szepty i mocne rockowe brzmienia, są dźwiękowe eksperymenty, jęki, zgrzyty, trzaski. Kompozytor udowadnia jak romantyczne dzieło wieszcza jest dźwięczne, rytmiczne, muzykalne - pasuje do dowolnego muzycznego stylu i zawsze brzmi jak by było do tego stworzone. Muzyka jest tak różnorodna jak opowieść o Beniowskim i w tym spektaklu równa słowu.

Nie byłoby tego przedstawienia bez imponujących talentów wokalnych aktorek: Anny Mierzwy, Julii Rybakowskiej, Alicji Juszkiewicz, Karoliny Głąb i Oliwii Nazimek, które równie dobrze radzą sobie z zadziornym rockowym brzmieniem, co z folkowym białym śpiewem.

Jeśli autorka tego spektaklu chciała zawrzeć w nim jakieś głębsze przesłanie poprzez treść, to nie koniecznie jej się to udało, ale całość, forma i sposób komunikowania się z widzem przypomina najważniejszą zasadę epoki Juliusza Słowackiego, że romantycy nie przez rozum starali się trafić do odbiorcy, ale przez serce.

 

Magdalena Mach
„Gazeta Wyborcza”


Galeria: